ostrożnie naciskał na ostrze koniuszkiem rogu. Za każdym razem odpryskiwał drobny wiórek.

ostroĹźnie naciskał na ostrze koniuszkiem rogu. Za kaĹźdym razem odpryskiwał drobny wiĂłrek. Gdy obrobił przecinak na całej długości, był on ostry, wąziutki. Wręczył go Amahastowi, ktĂłry cierpliwie przyglądał się całej lekcji. Amahast podrzucił kamień w dłoni a także kiwnął głową z zadowoleniem. Z wprawą przeciął bok sarny, rozpruwając go od szyi do biodra. - Nikt w naszym sammadzie nie rĂłwna się z Ogatyrem w robieniu noĹźy - powiedział. Niech cię uczy, synu, ponieważ łowca bez noĹźa nie jest łowcą. Kerrick skwapliwie sięgnął po kamienie a także walnął nimi o siebie. Poszły tylko iskry. SprĂłbował ponownie, z takim samym skutkiem. tylko gdy Ogatyr ustawił mu dłonie we właściwej położenia, udało mu się odłamać poszarpany wiĂłr. szczególnie dumny ze swego pierwszego osiągnięcia, chłopak ostrzył odpryski kawałkiem jeleniego rogu, pĂłki nie otarł palcĂłw. Wielki Hastila ponuro przyglądał się jego wysiłkom. W końcu wypełzł z kryjĂłwki, ziewając a także przeciągając się, powąchał powietrze, jak przedtem Ogatyr, a następnie wdrapał się na skarpę. Sztorm minął, wiatr słabnąc coraz więcej kaprysił, słońce tylko zaczynało wyglądać. Jedynie spienione grzywacze rozciągające się po horyzont świadczyły o wczorajszej nawałnicy. Po drugiej stronie skarpa opadała w porośnięowe trawą moczary. Majaczyły w niej ciemne kształty. Ujrzawszy je, łowca wolno przykucnął a także wrĂłcił do schronienia. - Są tam następne sarny. To dobre miejsce na polowanie. - ŁódĹş jest pełna - powiedział Amahast, odcinając płat wędzonego mięsa. - DołoĹźymy coś, a zatonie. - Bolą mnie kości od leĹźenia tu cały dzień - mruknął Hastila, sięgając po włócznię. Chłopak musi się teĹź nauczyć, jak podchodzić zwierzynę, by mĂłc ją zabić nowym, ostrym grotem. No, Kerrick, weĹş włócznię a także chodĹş ze mną! Skoro nie moĹźemy zabić saren, to przynajmniej sprĂłbujemy je podejść. Pokażę ci, jak zbliĹźać się pod wiatr a także podczołgiwać do najbardziej nawet ostroĹźnego zwierzęcia. Kerrick chwycił włócznię, lecz nim podążył za ogromnym łowcą, spojrzał na ojca. Ĺťując twarde mięso, Amahast skinął głową. - Hastila wiele ci pokaĹźe. IdĹş z nim a także ucz się. Śmiejąc się radośnie, Kerrick dogonił Hastilę, ruszył obok niego. - Jesteś nazbyt hałaśliwy - powiedział Hastila. - Wszystkie wykreowania w puszczy mają dobre uszy a także dosłyszą cię na długo przedtem, niĹź zobaczą... Hastila zatrzymał się a także uniĂłsł rękę, nakazując milczenie. Potem przyłoĹźył dłoń do ucha a także wskazał na zagłębienie w rozciągających się przed nimi wydmach. Kerrick słuchał uwaĹźnie, ale słyszał jedynie szum odległego przyboju. Gdy taki osłabł na chwilę, dobiegł go wyraĹşnie inny dĹşwięk, ciche trzaski spoza wydmy. Hastila uniĂłsł włócznię a także bezszelestnie ruszył. Kerrick czuł, jak mocno bije mu serce, gdy podążał za ogromnym łowcą, poruszając się jak tylko mĂłgł najciszej. Trzaski były teraz głośniejsze. Gdy doszli do stĂłp wydmy, poczuli słodki, mdlący zapach gnijącego mięsa. Składali tara, daleko od obozowiska, resztki sprawionej zwierzyny. Trzaskające dĹşwięki były juĹź duĹźo głośniejsze, towarzyszyło im bzykanie niezliczonych much. Hastila dał znak Kerrickowi, by się zatrzymał, sam wdrapał się na zbocze a także wyjrzał ostroĹźnie na drugą stronę. Cofnął się a także zwrĂłcił ku chłopcu wykrzywioną wstrętem twarz, po czym kiwnął na niego. Gdy taki znalazł 25 się pod grzbietem wydmy, łowca ujął włócznię jak do rzucania a także kazał Kerrickowi uczynić to samo. Co tam było? Jakie zwierzę podeszli? Kerricka przepełniły na rĂłwni lęk a także ciekawość. Skoczył w przĂłd. Na głośny krzyk Hastili trzy wykreowania uniosły głowy, poprzez chwilę zamarły bez ruchu zaskoczone jego nagłym pojawieniem się. Ramię łowcy śmignęło w dół, wyrzucając włócznię, ktĂłra trafiła najbliĹźsze zwierzę między tylne nogi. Upadło a także rzucało się, głośno skomląc. Pozostałe uciekły, sycząc ze strachu, przebierając długimi nogami, wyciągając szyje a także ogony.